Dzień 8. Na ten dzień na naszym rozkładzie był Arches i Canyonlands. Arches - można się nawet trochę zmęczyć w upalny dzień. Nie wiem jak wytrzymała tam para nowożeńców w swoich galowych uniformach
;) Canyonlands - przepiękny, jak z innej planety.
Dzień 9.
Tego dnia przejechaliśmy dużo km, wróciliśmy się kawałek, żeby drogą nr 95 przejechać do Parku Narodowego Capitol Reef (trasa Hickman Bridge), a później jak najbliżej Bryce. Co do samej trasy, to 95, później 24 i 12 wg mnie jedna z piękniejszych jakimi jechaliśmy podczas naszego wyjazdu. Ma się wrażenie, że jedzie się w środku kanionu
;) Nocleg Tropic $72
Dzień 10.
Jak to u nas kolejny intensywny dzień, w planie Bryce i Zion. Dojeżdżając do Bryce stwierdziliśmy, że nic nadzwyczajnego ten Park nie ma, ale będąc już na szlaku zmieniliśmy zdanie w sekundę
;) Zrobiliśmy też zbyt długi szlak (niż zakładaliśmy), a nie wiedząc że nie kursują shuttle bus, w drodze powrotnej z ostatniego punktu widokowego do samochodu postawiliśmy na jogging
;)
Do Zion dojechaliśmy trochę później niż zakładaliśmy. Wsiedliśmy w shuttle bus jadącego w stronę Angels Landing i nagle Nataszka woła - Tom - zostawiłeś swoje drzwi otwarte na oścież w samochodzie!
:o Szybkie sprawdzenie - dokumenty i pieniądze mamy, ciuchy mogą brać
;) No ale szybko wysiedliśmy na najbliższym przystanku i wróciliśmy do samochodu. Wszystko było na miejscu, więc z powrotem do busa i na szlak
;)
Dzień 11.
Po kilku intensywnych dniach przyszedł dzień większego luzu. Hoover Dam i Las Vegas to plan na dziś. Nocleg w Circus Circus. Samo Vegas zdecydowanie lepsze nocą, wtedy czas szybko ucieka. I dolary
:lol:
Dzień 12.
Plan był taki, żeby zobaczyć ile się da w Death Valley i dojechać jak najbliżej Sequoia Park. Czytając wcześniejsze relacje i oglądając zdjęcia, Death Valley nie robiła na nas dużego wrażenia. Dziś mogę powiedzieć, że to jedno z piękniejszych miejsc, mające swoje różne oblicza. Nawet policja pojawia się nie wiadomo skąd
;) Nocleg Ricardo Campground $25
Dzień 13.
W porównaniu z innymi, ten dzień był spacerkiem. Zwiedzaliśmy Sequoia NP, a na nocleg wybraliśmy Fresno, Rodeway Inn $50. Po drodze mijaliśmy olbrzymie plantacje pomarańczy, ciągnęły się dziesiątkami km. Zapach - najpiękniejszy jaki było nam dane czuć
;) Kupiliśmy organiczne truskawki i pomarańcze - pycha!
Dzień 14.
Po szybkim śniadaniu, z Fresno obraliśmy kierunek na Yosemite. Powiem szczerze - cudne widoki, aż nie chciało się wyjeżdżać! Aha - najdroższa benzyna jaką widzieliśmy: ponad $4 za galon!!!
:shock:
W okolicach Jackson w stronę South Lake Tahoe zatrzymaliśmy się na parkingu pod Walmart i troszkę się zdrzemnęliśmy;)
Dzień 15.
Nad ranem chciałem otworzyć szybę - nie działa, odpalam samochód - nie chodzi. Cała elektryka łącznie z silnikiem padła
:shock: Przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się co tu zrobić, gdzie dzwonić itd. Otworzyliśmy maskę, Nataszka robiła smutną minę żeby ktoś się zlitował i pomógł, a ja pobiegłem do sklepu po kable do akumulatora. Poprosiliśmy jakiegoś Amerykanina żeby podjechał swoim pickupem, próbujemy i nic - mówi że to nie bateria. Masakra. Druga próba - małżeństwo z jeepa - facet przygazował u siebie, a mi udało się odpalić naszą furę - jedziemy dalej
:) Po pełnym emocji poranku ruszyliśmy w kierunku Tahoe. Po drodze masa śniegu na poboczu, zamarznięte jeziora - oby nie było tak jak dojedziemy na miejsce. Na szczęście po dotarciu do celu, Tahoe przywitało nas pięknym słońcem i wysoką temperaturą. Piękna plaża, ludzie kąpiący się w jeziorze, a dookoła ośnieżone góry - jest dobrze
;) Nocleg Budget Inn $45
Dzień 16.
Ten dzień przeznaczyliśmy na podróż samochodem i na zakupy. Jako że następny dzień chcieliśmy poświęcić na totalny relaks na plaży, to wybór padł na Santa Cruz jako miejsce docelowe. Po drodze zrobiliśmy zakupy w outlecie ( raj dla kobiet jeśli chodzi o markowe torebki itp
;) ).
Dzień 17.
Niestety warunki pogodowe skłoniły nas do zmiany planów, więc zamiast siedzieć w zachmurzonym Santa Cruz postanowiliśmy ruszyć w stronę San Francisco. Po drodze było już znacznie lepiej i hwy 1 znowu pokazała nam swój urok
;) Na nocleg dotarliśmy już do SF. To był bardzo spokojny, relaksujący dzień, odpoczywaliśmy na plaży, widzieliśmy wieloryby, foki - tego nam trzeba było
;)
Dzień 18 - 20
Ostatnie trzy dni spędziliśmy W SF. Przez pierwsze dwa jeździliśmy samochodem, trzeciego już na piechotkę aby poczuć klimat tego miasta.Czwartego dnia rano jechaliśmy na lotnisko. Co do samego miasta, to ma ono coś magicznego w sobie co przyciąga, ale zdecydowanie lepiej wygląda w słoneczne niż w pochmurne dni
;)
Cześć
;) Dzięki! Jaki ten nasz świat mały
:) Mamy nadzieję, że wasz wyjazd był równie udany, będzie relacja?
:D Pozdrawiamy z Warszawy i być może do zobaczenia?
;)
Wyjazd fajny, choć trochę przesadzony z ilością km. Zważywszy, że już dwa lata zbieram się do opisania Kalifornii, to nie wróżę sobie szybkiego opisu z obecnej wyprawy
:lol:
Dzień 8.
Na ten dzień na naszym rozkładzie był Arches i Canyonlands. Arches - można się nawet trochę zmęczyć w upalny dzień. Nie wiem jak wytrzymała tam para nowożeńców w swoich galowych uniformach ;) Canyonlands - przepiękny, jak z innej planety.
Dzień 9.
Tego dnia przejechaliśmy dużo km, wróciliśmy się kawałek, żeby drogą nr 95 przejechać do Parku Narodowego Capitol Reef (trasa Hickman Bridge), a później jak najbliżej Bryce. Co do samej trasy, to 95, później 24 i 12 wg mnie jedna z piękniejszych jakimi jechaliśmy podczas naszego wyjazdu. Ma się wrażenie, że jedzie się w środku kanionu ;) Nocleg Tropic $72
Dzień 10.
Jak to u nas kolejny intensywny dzień, w planie Bryce i Zion. Dojeżdżając do Bryce stwierdziliśmy, że nic nadzwyczajnego ten Park nie ma, ale będąc już na szlaku zmieniliśmy zdanie w sekundę ;) Zrobiliśmy też zbyt długi szlak (niż zakładaliśmy), a nie wiedząc że nie kursują shuttle bus, w drodze powrotnej z ostatniego punktu widokowego do samochodu postawiliśmy na jogging ;)
Do Zion dojechaliśmy trochę później niż zakładaliśmy. Wsiedliśmy w shuttle bus jadącego w stronę Angels Landing i nagle Nataszka woła - Tom - zostawiłeś swoje drzwi otwarte na oścież w samochodzie! :o Szybkie sprawdzenie - dokumenty i pieniądze mamy, ciuchy mogą brać ;) No ale szybko wysiedliśmy na najbliższym przystanku i wróciliśmy do samochodu. Wszystko było na miejscu, więc z powrotem do busa i na szlak ;)
Dzień 11.
Po kilku intensywnych dniach przyszedł dzień większego luzu. Hoover Dam i Las Vegas to plan na dziś. Nocleg w Circus Circus. Samo Vegas zdecydowanie lepsze nocą, wtedy czas szybko ucieka. I dolary :lol:
Dzień 12.
Plan był taki, żeby zobaczyć ile się da w Death Valley i dojechać jak najbliżej Sequoia Park. Czytając wcześniejsze relacje i oglądając zdjęcia, Death Valley nie robiła na nas dużego wrażenia. Dziś mogę powiedzieć, że to jedno z piękniejszych miejsc, mające swoje różne oblicza. Nawet policja pojawia się nie wiadomo skąd ;) Nocleg Ricardo Campground $25
Dzień 13.
W porównaniu z innymi, ten dzień był spacerkiem. Zwiedzaliśmy Sequoia NP, a na nocleg wybraliśmy Fresno, Rodeway Inn $50. Po drodze mijaliśmy olbrzymie plantacje pomarańczy, ciągnęły się dziesiątkami km. Zapach - najpiękniejszy jaki było nam dane czuć ;) Kupiliśmy organiczne truskawki i pomarańcze - pycha!
Dzień 14.
Po szybkim śniadaniu, z Fresno obraliśmy kierunek na Yosemite. Powiem szczerze - cudne widoki, aż nie chciało się wyjeżdżać! Aha - najdroższa benzyna jaką widzieliśmy: ponad $4 za galon!!! :shock:
W okolicach Jackson w stronę South Lake Tahoe zatrzymaliśmy się na parkingu pod Walmart i troszkę się zdrzemnęliśmy;)
Dzień 15.
Nad ranem chciałem otworzyć szybę - nie działa, odpalam samochód - nie chodzi. Cała elektryka łącznie z silnikiem padła :shock: Przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się co tu zrobić, gdzie dzwonić itd. Otworzyliśmy maskę, Nataszka robiła smutną minę żeby ktoś się zlitował i pomógł, a ja pobiegłem do sklepu po kable do akumulatora. Poprosiliśmy jakiegoś Amerykanina żeby podjechał swoim pickupem, próbujemy i nic - mówi że to nie bateria. Masakra. Druga próba - małżeństwo z jeepa - facet przygazował u siebie, a mi udało się odpalić naszą furę - jedziemy dalej :)
Po pełnym emocji poranku ruszyliśmy w kierunku Tahoe. Po drodze masa śniegu na poboczu, zamarznięte jeziora - oby nie było tak jak dojedziemy na miejsce. Na szczęście po dotarciu do celu, Tahoe przywitało nas pięknym słońcem i wysoką temperaturą. Piękna plaża, ludzie kąpiący się w jeziorze, a dookoła ośnieżone góry - jest dobrze ;) Nocleg Budget Inn $45
Dzień 16.
Ten dzień przeznaczyliśmy na podróż samochodem i na zakupy. Jako że następny dzień chcieliśmy poświęcić na totalny relaks na plaży, to wybór padł na Santa Cruz jako miejsce docelowe. Po drodze zrobiliśmy zakupy w outlecie ( raj dla kobiet jeśli chodzi o markowe torebki itp ;) ).
Dzień 17.
Niestety warunki pogodowe skłoniły nas do zmiany planów, więc zamiast siedzieć w zachmurzonym Santa Cruz postanowiliśmy ruszyć w stronę San Francisco. Po drodze było już znacznie lepiej i hwy 1 znowu pokazała nam swój urok ;) Na nocleg dotarliśmy już do SF. To był bardzo spokojny, relaksujący dzień, odpoczywaliśmy na plaży, widzieliśmy wieloryby, foki - tego nam trzeba było ;)
Dzień 18 - 20
Ostatnie trzy dni spędziliśmy W SF. Przez pierwsze dwa jeździliśmy samochodem, trzeciego już na piechotkę aby poczuć klimat tego miasta.Czwartego dnia rano jechaliśmy na lotnisko. Co do samego miasta, to ma ono coś magicznego w sobie co przyciąga, ale zdecydowanie lepiej wygląda w słoneczne niż w pochmurne dni ;)